środa, 29 marca 2017

Yankee Candle wosk Mandarin Cranberry, czyli historia o słabym wyczuciu czasu

Czy Wam też czasami zdarza się wyrwać z czymś jak Filip z konopi?
Ja jestem w tym mistrzem! I nie chodzi tu tylko o palnięcie czegoś nie na miejscu, czy zachowanie się jak świr bez najmniejszego powodu, ogólnie jestem samozwańczą królową słabego wyczucia czasu, a dzisiejsza historia tylko to Wam potwierdzi.



A więc zaczęło się całkiem niewinnie, piękna pogoda, dużo energii i trochę wiosennych porządków. No i wtedy zachciało mi się jakiegoś zapachu!
Więc zaczęłam grzebać w moich zapasach z woskami YC no i zobaczyłam magiczne słowo "Cranberry" i przepadłam. 
Bez większego namysłu rozpakowałam i odpaliłam kominek.
Wosk się powoli rozpuszczał, w pokoju można było już czuć zapach, a ja zaczęłam się śmiać sama z siebie.



Dlaczego? A to dlatego, że zrobiłam sobie iście świąteczny klimat w marcu ( już prawie kwietniu), szkoda tylko, że zapach nie kojarzy się z wielkanocnym królikiem, a choinką i mikołajem!




Co sądzę o samym zapachu?
Jest śliczny to napewno! Delikatnie słodki z powodu mandarynki, a jednocześnie cierpki ze względu na moją ukochaną żurawinę. Wszystkiemu nadaję "świątecznego" klimatu woń przypraw korzennych. Jest on bardzo intensywny już po kilku minutach mocny zapach rozszedł się po całym domu!






Zapach jest taki ciepły i otulający, na pewno wrócę do niego w sezonie jesień-zima, a na wiosnę i lato wolę zdecydowanie świeższe i lżejsze zapachy.

A Wam przypadł do gustu wosk Mandarin Cranberry ?
Ja swoje woski kupuje tutaj KLIK KLIK warto czatować na zapachy miesiąca i darmową wysyłkę.

A Wy zawsze traficie z zapachem wosku w odpowiedni moment?

Buziaki
Share:

0 komentarze:

Prześlij komentarz